Nowa Zelandia jest Mekką dla wszystkich fanów Tolkiena i jego trylogii. Tutaj możecie przespacerować się u stóp góry Przeznaczenia, przemierzać konno stepy Rohanu czy zobaczyć, jak powstawały wszelkie rekwizyty do filmów w studiu w Wellington. W całej Nowej Zelandii znajdziecie odniesienia do Władcy Pierścieni i Śródziemia. Jednak najbardziej znaną, hobbicią atrakcją jest oczywiście Hobbiton Movie Set – czyli Shire przeniesione z kart tolkienowskich książek prosto do rzeczywistości, wśród zielonych wzgórz Waikato.
Waikato
Hobbiton Movie Set jest położony w pobliżu miasteczka Matamata, w nowozelandzkim regionie Waikato. Sam przejazd przez Waikato uświadamia Wam, dlaczego Peter Jackson wybrał to miejsce jako lokalizacje dla Shire. Jaskrawozielone wzgórza pokryte stadami owiec to kwintesencja Nowej Zelandii, a przynajmniej jej Wyspy Północnej. Sceneria wygląda po prostu bajecznie sielsko, o każdej porze roku – od soczystej zieleni wiosny do pięknego pomarańczu jesienią ( zimą nie odwiedziliśmy, ale prawdopodobnie pada – jak zawsze na Wyspie Północnej 🙂 ). Przejazd przez ten region to po prostu magiczne doświadczenie.
Hobbiton – Welcome to Shire
Hobbiton postanowiliśmy odwiedzić w wiosenny weekend, bardzo uważnie analizując wcześniej prognozę pogody. Niestety, pogoda w NZ potrafi obrzydzić najpiękniejsze miejsca, bo kto lubi spacerować, zwiedzać czy chodzić po górach w lejących strugach deszczu? Po roku pobytu tutaj nauczyliśmy się już bardzo uważnie śledzić wykresy deszczowe i fronty ciśnień, a także nie robić planów wcześniej niż 1-2 dni przed weekendem (prognoza długoterminowa nigdy się nie sprawdza). W przypadku Hobbitonu było to dosyć ciężkie zadanie – jako że jest to jedna z popularniejszych atrakcji NZ, jest też bardzo oblegana. Cały kompleks można zwiedzać podczas wycieczki z przewodnikiem, którą trzeba zarezerwować z wyprzedzeniem. Dziennie grup wycieczkowych jest ok 30-40, startujących średnio co 15 minut, a i tak praktycznie wszystkie są zawsze pełne. Nam w piątek wieczorem udało się dostać jeszcze 2 ostatnie wolne miejsca na pierwszy niedzielny tour (o 8.30), reszta terminów na sobotę i niedzielę była już pełna.
W sobotę ruszyliśmy z Auckland na jeden z darmowych campingów przy rzece Waikato, nieopodal Matamata i po wczesnej niedzielnej pobudce, udaliśmy się do Hobbiton Movie Set. Wycieczka wyrusza z kawiarni – Shire’s Rest, z której startują autobusy wycieczkowe. O 8.20 wsadzają naszą 20-osobową grupę i ruszamy wgłąb Alexander’s Farm, słuchając puszczonej w autobusie przemowy Petera Jacksona. Hobbiton Movie Set powstał na farmie należącej do nowozelandzkiej rodziny Alexander. Peter Jackson, szukając idealnej lokalizacji dla filmowego Shire, latał helikopterem nad Waikato i wypatrywał nadającego się miejsca. Reżyser chciał, aby wszystko było tak zgodne z dziełem Tolkiena jak to tylko możliwe. Farma Alexandra przykuła jego uwagę, ponieważ istniało już na niej jezioro z rosnącym nad jego brzegiem dużym, starym drzewem – była to sceneria niezbędna do nakręcenia urodzin Bilba. Po negocjacjach z farmerem, zdecydowano się wynająć kawałek jego ziemi na plan filmowy.
Obecny plan filmowy to tak naprawdę plan odtworzony na potrzeby kręcenia Hobbita. Pierwszy, oryginalny Hobbiton, po nakręceniu “Władcy Pierścieni”, został rozebrany. Odbudowano go (dbając o to, aby zgadzał się każdy szczegół), a po nakręceniu Hobbita zdecydowano się go udostępnić zwiedzającym (co było baaaaardzo lukratywną decyzją :P)
Takich właśnie ciekawostek można się dowiedzieć podczas ok 20-minutowej jazdy autobusem na miejsce, gdzie znajdują się norki hobbitów. Po wyjściu i ruszeniu na spacer po wzgórzu przewodniczka dzieli się z Wami kolejnymi interesującymi faktami z planu filmowego jak np. to, że wszystkie owce wykorzystane w filmie były przywiezione na plan przez ekipę, mimo że kręcono go, dosłownie, na owczej farmie ( najwyraźniej coś w lokalnych owcach im się nie podobało, może brak zdolności aktorskich?) czy fakt, iż do drzew rosnących doklejano sztuczne śliwki, bo w jednej ze scen w książce było wspomniane, że dzieci zrywają je z drzew (Jackson zwracał dużą uwagę na zgodność książki i filmu w detalach, w fabule już tak nie do końca:P). Wszystko to, co mówiła przewodniczka, było naprawdę bardzo interesujące, jednak tempo zwiedzania było zastraszająco szybkie. Krótka chwila na ciekawostki, trzy chwile na fotki i idziemy dalej. Już po 10 minutach zostaliśmy z Kubą daleko tyle, więc wiele z tego, co zostało powiedziane podczas zwiedzania, nas ominęło. Niestety nie mieliśmy też szansy, aby za długo pozostawać w tyle, bo zaraz za nami pojawiała się kolejna grupa wycieczkowa… Nie spodziewajcie się, że będziecie mieli czas, aby pokontemplować piękno tego miejsca i pracy włożonej w jego stworzenie, a już na pewno na to, aby w spokoju porobić zdjęcia. Psuje to zdecydowanie całe doświadczenie, jednak wiadomo – hajs się musi zgadzać.
Na cały kompleks wchodzi się przez przejście, przez które Bilbo wyruszał na swoją wielką przygodę 🙂 Następnie spacerujemy pośród hobbicich domków, wchodząc później na wzgórze obok samego Bag End, domu Bilba i Froda, na koniec udając się do znajdującej się nad jeziorem gospody “Pod zielonym smokiem”
Domki stworzone na potrzeby filmu są zrobione przepięknie. Warto jednak wiedzieć, że to tylko drzwi i okna – w środku, za drzwiami zazwyczaj nie ma żadnego pomieszczenia lub ewentualnie znajduje się komórka na miotły bądź sprzęty ogrodnicze pracowników Hobbitonu. Wszystkie sceny z wnętrza Bag End były kręcone już w studiu filmowym. Drzwi do norek hobbitów są wykonane w różnych rozmiarach, tak aby wykorzystać perspektywę podczas kręcenia scen z różnymi bohaterami. Małe drzwi były wykorzystywane, gdy kręcono sceny z Gandalfem (który musiał uchodzić za dużo wyższego niż hobbici), duże drzwi wykorzystywano podczas scen z samymi hobbitami.
Dbałość o szczegóły widać na każdym kroku podczas spaceru – sceneria musiała wyglądać jak najbardziej realistycznie. Na sznurkach suszą się hobbicie ubrania (które podczas kręcenia scen były rozwieszane codziennie, mokre), w oknach widach hobbicie spiżarnie, a przed domami leżą porozrzucane przedmioty codziennego użytku – tak jakby właśnie przed chwila jakiś hobbit, przestraszony waszym najściem, schował się do swojej norki 😊
Bag End, rezydencja Bagginsów, tak jak opisane jest to w książce, znajduje sie na szczycie wzgórza. Nad wejściem wznosi się ogromny dąb – drzewo to nie jest prawdziwe, zostało w całości stworzone przez ekipę filmową (mimo ze wygląda tak naturalnie!). Wszystkie listki zostały wykonane ręcznie i przyklejane pojedynczo do gałęzi, a gdy wyblakły od słońca – na planie była osoba, której obowiązkiem było ich odmalowywanie. Co więcej, drzewo, które stoi obecnie nad Bag Endem ( czyli to stworzone na potrzeby Hobbita) jest mniejsze niż to, które zostało tam postawione podczas kręcenia Władcy Pierścieni – wszystko po to, aby pokazać różnice czasu pomiędzy okresami ujętymi w obu filmach (akcja Hobbita toczy się 60 lat przed wydarzeniami z Władcy Pierścieni). Przy samym Bag Endzie możemy natknąć się na słynną fajeczkę Bilba i książkę, która jakby przed chwila przestał czytać. Do krejzoli, którzy chadzają na comic-cony dużo nam brakuje, ale na pewno możemy się oboje nazwać fanami świata Tolkiena. Ja, będąc w Hobbitonie, jarałam się jak dziecko – tak jakby ktoś przeniósł mnie prosto do Śródziemia
Ostatnia częścią wycieczki jest lokalne piwko w Gospodzie pod Zielonym Smokiem. Gospoda, tak jak cała reszta, jest pięknie wykonana, z dbałością o każdy detal. Zdjęć ze środka nie mamy, bo Kuba szalał nad jeziorem, szukając swojego idealnego ujęcia – tak się wkręcił, ze nawet by o darmowym piwie zapomniał, gdybym mu go nie przyniosła 😊 Podrzucamy więc foteczki z oficjalnej strony.
I tu już niestety musieliśmy się pożegnać z Hobbitonem, choć z miłą chęcią spędzilibyśmy tam więcej czasu. Dla bardzo zapalonych fanów – od czasu do czasu w kompleksie odbywają się różne eventy takie jak Hobbiton International Day, Hobbiton Beer Festival czy Summer Solistice in Hobbiton. Podczas takich specjalnych wydarzeń spędza się w środku trochę więcej czasu, dostarczane jest jadło i różne rozrywki, jednak cena ich rozpoczyna się zazwyczaj od 200$/os…
Jak większość atrakcji Nowej Zelandii, Hobbiton jest nastawiony na wyciągnięcie jak największej ilości pieniędzy z turystów i niestety widać to od samego początku (choćby po częstotliwości wycieczek). Mimo wszystko, jak dla mnie jest to miejsce tak magiczne, że można na to przymknąć oko i skupić się tylko na zachwycaniu się pięknem Shire w rzeczywistości, a nie przez karty książki czy szklany ekran.
Praktycznie
- Jako bazę wypadową do Hobbitonu najlepiej wybrać Matamata, gdzie jest bardzo dużo darmowych miejsc campingowych dla pojazdów self-contained (jeśli chcecie doładować prąd w kamperze, polecamy miejscówkę pod Firth Tower Museum – 12$/samochód). Najbliższy darmowy camping dla namiotów i non self-contained vehicles to Little Waipa Reserve
- Wejściówki do Hobbitonu można kupić na stronce – wejściówka kosztuje 86$, w cenie jest transport z Matamata. Jeśli chcemy zorganizować sobie transport z Rotorua, kosztuje to ok 20$ więcej.
- Warto zajrzeć do Matamata, mają fajną informację turystyczną w kształcie chatki hobbita 🙂
One thought on “One day in Shire – Hobbiton Movie Set”