Co nas zaskoczyło w Nowej Zelandii – part 1

Nowa Zelandia to taki zabawny kraj… Upchnięty na końcu świata, tak, iż nawet zapomina się o nim często na mapach. Kraj bogaty i wysoko rozwinięty, ale kraj rolniczy, który w wielu aspektach jest daleko w tyle za Europą. Nowa Zelandia to kultura anglosaska, więc nie możemy powiedzieć, że przeżyliśmy szok kulturowy, bo po przyjeździe wszystko było przyjemnie znajome (szczególnie dla Kuby, który spędził poprzedni rok w Irlandii). Jednak podczas naszych dwóch lat w NZ przytrafiło się nam wiele rzeczy, które zaskoczyły nas zarówno pozytywnie jak i negatywnie. Jeśli wybieracie się do Nowej Zelandii tylko na wakacje pewnie wielu nawet nie zauważycie, ale jeśli zostaniecie tam na dłużej niektóre mogą się dać we znaki. I pamiętajcie, to są nasze osobiste odczucia, więc nie zawsze są obiektywne (choć staramy się jak możemy 🙂 )

(aż sama się zdziwiłam ile tego wyszło, dlatego chyba lepiej będzie podzielić post na 2 części )

Akcent i slang

Pierwsze zetknięcie z nowozelandzkim akcentem mieliśmy na lotnisku w Auckland, zaraz po naszym przylocie. Zmarnowani, po 36 godzinnej podróży, podchodzimy do pana celnika, który zaczyna nas wypytywać co mamy ze sobą, standardowa procedura. Owoce – nie, nasiona – nie. I wtem:

“Do you have a tint?”

My wielkie oczy, zdołaliśmy tylko wydukać zaskoczone “he?” , a pan dalej swoje z tym tintem. Nic nam to nie pomogło, powtórzył ze 3 razy , aż w końcu zaczął machać rękami w symbol trójkąta. Wtedy to nasze wykończone umysły doznały przebłysku zrozumienia. Nie proszę pana, nie mamy ani tentu, ani tintu.

Wymawianie angielskiego “e” jako “i” to najbardziej charakterystyczna cecha Nowozelandczyków z krwi i kości (czyli takich od 3 pokoleń ). “Pin”, “tint” i moje ulubione question (czytaj kłiszczon :D) to jedne z najbardziej charakterystycznych słówek z kiwi akcentem. Po dwóch latach możemy jednak stwierdzić, że nie tak łatwo w NZ spotkać ludzi mówiących w ten sposób, większość mieszkańców to imigranci, dzieci imigrantów lub po prostu Nowozelandczycy, którzy nie nauczyli się tak zaciągać w domu. Było to więc dosyć śmieszne, że nasz pan celnik, pierwsza osoba na nowozelandzkiej ziemi, z która rozmawialiśmy, okazał się z Kiwiakiem z krwi i kości

Oprócz akcentu oczywiście jest też wiele charakterystycznych dla Nowej Zelandii słówek i powiedzonek. Zazwyczaj mają one anglosaskie korzenie (czyli nieśmiertelne “no worries”, używane w każdej sytuacji, jako “tak”, “nie”, “dziękuję”, “przepraszam”, “nic nie szkodzi”, “nie mam pojęcia o czym mówisz” czy milion innych stwierdzeń) po bardziej lokalne, jak jandals (czyli japonki), she’ll be right ( czyli “wszystko będzie ok”) czy sweet as (czyli świetnie, wspaniale, ale uwaga – nie sweet as sth, tylko po prostu, sweet as, kropka. Nigdy się z tym nie pogodziłam :P)

Dla zainteresowanych podrzucam wykład na temat Kiwi zwrotów jednego z moich ulubionych Nowozelandczyków:

Maoryska kultura i język

W Nowej Zelandii oficjalnym językiem, oprócz angielskiego, jest Maori (Te Reo Maori), język mieszkającej tu Maorysów, jeszcze sprzed czasów kolonizacji. Maori jest używany często, nawet przez nie-Maorysów i jest to super! Kia ora, czyli dzień dobry, to najpopularniejsze chyba słowo w NZ. Wszystkie oficjalne nazwy podawane są w obu językach, maoryskim i angielskim. Wiele nowozelandzkich ulic czy miast ma swoje oryginalne maoryskie nazwy. Aby promować język maoryski pośród wszystkich Nowozelandczyków, jeśli jest się rezydentem NZ, całkiem za darmo można zapisać się na kurs tego języka! Jeśli zaś spotkacie na swojej drodze jakiegoś Maorysa, nie zdziwcie się, że od pierwszego momentu zostaniecie jego bratem i siostrą – w pacyficznych kulturach każdy zwraca się do siebie per “brother” i “sister”, nie mówiąc już o tym, że to są zawsze najmilsi ludzie na świecie. O kulturze maoryskiej kiedyś jeszcze coś naskrobiemy, bo jest cudowna i wymaga zdecydowanie poświęcenia na nią osobnego wpisu – my jesteśmy nią zachwyceni!

źródło: https://writeupnorthconz.wordpress.com/2019/09/08/te-wiki-o-te-reo-maori-maori-language-week-poetry-event-at-butter-factory-whangarei-sept-11/

Pogoda

Myślicie Nowa Zelandia, półkula południowa, zaraz obok Australii, więc to na pewno piękne złote plaże, upał i skwar. To wszystko może i prawda, ale tylko w okolicach Nelson 😛 Nowa Zelandia, którą ja znam, to kapryśna, deszczowa,wietrzna i bardzo zmienna pogoda Auckland. Wyspa Północna to już klimat subtropikalny, jednak na pewno nie tropikalne temperatury – zimą temperatura waha się w okolicy 10 stopni, czasem nawet spada do zera (raz nam nawet spadł śnieg w Auckland!). I ten deszcz, cały czas deszcz …Lato jest trochę cieplejsze, ale wciąż pogoda jest bardzo nieprzewidywalna i w ciągu 2 godzin z pięknego, słonecznego dnia zmienia się w pluchę. Na Wyspie Południowej klimat jest bardziej znajomy, z 4 porami roku, ciepłym latem, mroźna zimą, chyba że wybierzecie się do Fiordland lub na West Coast – tam pada, dużo i zawsze (a poniżej możecie zobaczyć, jak dużo)

Chodzenie boso

Poważnie, i nie mam tu na myśli biegania po trawie w deszczu niczym zwiewna rusałka. Normalnie, wychodzisz z domu w centrum Auckland bądź Christchurch, zamykasz drzwi i idziesz do banku, sklepu czy gdzie tam potrzebujesz, z tą różnicą, że po drodze zapomniałeś ubrać butów. Nie potrafię w żaden sposób zrozumieć nowozelandzkiego zamiłowania do chodzenia boso; pytałam moich znajomych z pracy, ale oni też nie potrafili mi tego wytłumaczyć. Na początku wydawało mi się, że to może taka maoryska rzecz, bo to kultura żyjąca bliżej przyrody, dopóki nie zobaczyłam małych, blond anglosaskich dzieciaków wybiegających boso z jednej z najlepszych szkół w Auckland i wsiadających do BMW X7 swoich rodziców.

Nie za bardzo potrafię zrozumieć całej idei, bo o ile uwielbiam chodzić boso w domu, po plaży czy w ogrodzie, nie za bardzo wydaje mi się przyjemnym lawirowanie pomiędzy porozbijanymi butelkami i innymi śmieciami w centrum Auckland. Jednego bosego hardcore’a spotkaliśmy nawet na szlaku, w środku nowozelandzkiego buszu (taki Wojtek Cejrowski, acz zdecydowanie przyjemniejszy)

W mniejszych nowozelandzkich miejscowościach często można zobaczyć znaki przed wejściem do restauracji, o zakazie wstępu na boso bądź w zabłoconych gumiakach.

źródło: https://www.quora.com/Why-do-some-New-Zealanders-walk-on-the-street-without-wearing-shoes

Japonki

Ulubionym obuwiem Kiwi (oprócz oczywiście braku obuwia) są japonki, zwane tu jandals (japanease+sandals, patrzcie jakie sprytne, my rozkminiliśmy to po roku ;D). Japonki ubiera się zawsze, wszędzie, do wszystkiego i o każdej porze roku. Niech was więc nie zdziwi widok Nowozelandczyka w lipcu, opatulonego puchową kurtką, ale w tym samym czasie w krótkich spodenkach i japonkach. Gdy wykupujecie wycieczki bądź inne aktywności, zawsze dostaniecie maila z upomnieniem, że japonki to nie są odpowiednie buty np. Do jazdy konnej. Dla mnie to oczywiste i zawsze mnie te maile dziwiły, ale może nie powinny… w końcu Polakom też trzeba przypominać, że sandały to nie najlepsze obuwie na wejście na Rysy.

źródło: redbubble
źródło: http://www.krystijaims.com/2016/10/20-must-dos-in-kiwiland

Moda

Jeśli już jesteśmy przy kwestii ubrań, w NZ nikt nie przywiązuje tu do wyglądu większego znaczenia. Oczywiście nie mówię tu o centrum Auckland, ale na obrzeżach czy w mniejszych miejscowościach i wioskach, każdy nakłada co ma pod ręką i niczym się nie przejmuje. Widok ludzi w pidżamach w sklepie to norma ( a ja to popieram :D)

Internet

Mieszkając jeszcze w Polsce wydawało mi się, ze Nowa Zelandia to bardzo rozwinięty kraj. I w niektórych aspektach tak jest, w innych aspektach jest dość w tyle za Europa. Ale jest jedna rzecz, przy której jest bardzo, ale to bardzo daleko w tyle, praktycznie za wszystkimi – Internet. W tym zakątku świata internet to rarytas, ten w miastach jest drogi i kiepski (włączając w to pakiety internetowe w telefonie), poza miastem zasięg i dostęp do internetu jest mocno ograniczony. Podczas pobytu na West Coast musieliśmy zrobić pilny przelew i w tym celu przejechaliśmy 40 km z wejścia na Copland track do Fox Glacier, żeby złapać resztki zasięgu. Do Nowej Zelandii nie dotarła jeszcze koncepcja darmowego WiFi, wiec zapomnijcie o miejskim internecie, a w wielu miejscach w Auckland zapomnijcie też o darmowym internecie w hostelach. Ma to też swoje zalety, bo w Nowej Zelandii nie będziecie mieli problemu z byciem “offline” 🙂

źródło: http://www.whiteandblack.co.nz/wp-content/uploads/2010/01/New-Zealand-XT-Mobile-Coverage_-Telecom-Mobile-3.jpg

 


Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s